Warsztaty rozpoczęliśmy o godzinie 9.00 taneczną zabawą powitalną. Rozbrzmiała muzyka. Uczestnicy poruszali się po sali w dowolnych kierunkach, w marszowym rytmie, witając się różnymi częściami ciała. Po tej krótkiej rozgrzewce usiedliśmy w kręgu, by poznać swoje imiona i usłyszeć, jaki będzie cel warsztatów.
By grupa mogła lepiej się poznać, zainicjowaliśmy kilka zabaw integracyjnych. Było dużo śmiechu i radosnych emocji.
W dobrych nastrojach usiedliśmy, by odpocząć i podjąć pracę nad wspólnym kontraktem i zasadami pracy na zajęciach. Wszyscy chętnie włączyli się w dyskusję i po krótkim czasie podpisali się pod regułami skutecznego i zgodnego działania.
Wprowadzając uczestników w temat zajęć, tajemniczo nakreśliliśmy wizję poszukiwania zaginionego artysty, którego prace zostały skradzione. Aby uratować galerię sztuki przed upadkiem, musimy podjąć wyzwanie stworzenia obrazów na miarę tego artysty i oczywiście odgadnąć, kto zaginął. Uczestnicy z wielkim zapałem wyrazili zgodę na realizację przedstawionych zadań.
Aby pobudzić ich wyobraźnię i pomóc w odpowiedzi na pytanie „czym jest dzieło sztuki?”, wyświetliliśmy krótką animację pt. „Still life”. Uczestnicy po obejrzeniu filmu wiedzieli już, że dziś będziemy zajmować się barwną plamą.
Przystąpiliśmy do działania. Dzieci założyły koszulki w trzech podstawowych kolorach: żółtym, niebieskim i czerwonym. Rozpoczęła się zabawa „Pomaluj ciałem przestrzeń”. Ostatnim jej elementem był „obraz” z ciał ułożonych na lnianym płótnie rozpostartym na podłodze. W tym momencie zainicjowaliśmy krótką wizualizację „Tęcza”. Uczestnicy przez moment zamieniali się w kolory tęczy, a ich ciała odprężały się i relaksowały.
Pełni nowych sił przystąpiliśmy do działań malarskich. Wyszliśmy na zewnątrz budynku, gdzie były przygotowane farby i ogromne kartony, które już za chwilę miały zamienić się w dzieła sztuki w stylu Jacksona Pollocka. To właśnie tego artysty poszukiwaliśmy od początku zajęć.
Dzieci malowały „wędkami”, na których zamiast żyłki umieszczony był sznurek. Na środku kartonu znajdowało się koło w innym kolorze, które po zdjęciu z „obrazu” również stało się dziełem sztuki. Uczestnicy zamieniali się miejscami, by malować różnymi kolorami farb. Powstały imponujące dzieła. Stworzyliśmy galerię na placu przed budynkiem i każdy uczestnik mógł „wskoczyć” do obrazu, który sobie wybrał, przenosząc się w ten sposób wyobraźnią w świat szukanego artysty. Warunkiem „skoku” było nadanie tytułu wybranemu dziełu.
Chwila relaksu na placu zabaw pozwoliła uczestnikom zebrać siły do kulinarnych zmagań. Gdy wróciliśmy do budynku, przygotowane stoły przyciągały barwami i zapachami. Mnóstwo było tu kwiatów, ziół, owoców, z których dzieci układały kompozycje na ryżowych waflach. Wszystko to polewały cienkimi strużkami gorącej czekolady, sosu malinowego lub jogurtu. Ozdabiały talerze kwiatami i ziołami. Te piękne i pachnące dzieła zostały z apetytem skonsumowane. Nie trzeba było ponownie zadawać pytania „Czy można zjeść dzieło sztuki?” Westchnienia wydawane podczas konsumpcji potwierdzały, że nie tylko można to zrobić, ale też że jest to niezwykle przyjemne.