Maja Dobkowska

Czy znasz killerów kreatywności?

16 Killerów, czyli jak nie zabijać kreatywności

Czerwcowy wieczór, tuż przed wakacjami. 6,5-letnia Zosia przy kolacji nieustannie papla, zamiast jeść. Opowiada niestworzone historie o planecie tostów i jej mieszkańcach Tostanach, którzy poruszają się, ślizgając się na posmarowanych marmoladą brzuchach, a także o królu Naleśniku, co to swoim najnowszym dekretem wprowadził na planecie zakaz używania widelców.

Listopadowy wieczór, dwa miesiące po rozpoczęciu roku szkolnego. 7-letnia Zosia siedzi smutna nad pracą domową. Ma namalować niezwykłą planetę, ale – jak powtarza już od kwadransa – nie ma pomysłu. Mama po cichu podpowiada Tostanię. Zdziwiona Zosia patrzy na nią i kręci głową. „Tak nie można, to na pewno będzie źle” – konstatuje. „Tak?” – dziwi się mama i docieka, starając się zrozumieć: „Pytałaś o to nauczyciela i dowiedziałaś się, że nie o to chodzi w tym zadaniu?”. „Nie” – odpowiada ponuro córka. „Więc skąd wiesz, że tak nie można?”. „Bo to jest źle. Ty nic nie rozumiesz. W SZKOLE tak się nie myśli”.

To nie będzie tekst składający się z utyskiwań na polską szkołę czy system edukacji w ogóle. Raczej refleksja nad tym, jak krucha i narażona na wpływy zewnętrzne jest umiejętność twórczego myślenia. Każdy z nas ma pod ręką „narzędzia zbrodni”, którymi może dziecięcą kreatywność zamordować lub co najmniej mocno przydusić. Nie bez kozery takie zachowania nazywa się z angielska idea killers. Dzieci najczęściej doświadczają ich od osób z najbliższego otoczenia: rodziców, rodzeństwa i nauczycieli, niekiedy także od rówieśników, a czasem – od samych siebie. Czy przychodząc na twoje zajęcia, są pod tym względem bezpieczne? Oto rysopisy najgroźniejszych killerów. Może rozpoznajesz któryś z nich?

1. Stawianie wyłącznie pytań zamkniętych. Z naciskiem na słowo „wyłącznie”, bo pomiędzy rozwijaniem myślenia dywergencyjnego i konwergencyjnego powinna istnieć równowaga. (Wyjaśnienia terminów: myślenie dywergencyjne i myślenie konwergencyjne znajdziesz w artykule: Czy znasz mity o kreatywności?) Być może wspomniana Zosia miała problem z zadaniem wymagającym twórczego myślenia, ponieważ było to pierwsze otwarte pytanie, z jakim spotkała się od początku roku szkolnego. W tym czasie zdążyła się już przyzwyczaić, że udzielane przez nią odpowiedzi są albo dobre, albo złe, nie ma innych możliwości. Więc co tu począć z dziwną planetą?

2. Karanie za błędy. Mam tu zwłaszcza na myśli błędy wynikające z eksperymentów. Lepszą niż kara drogą jest uczenie dzieci, żeby wyciągały wnioski i próbowały mierzyć się z konsekwencjami swoich działań (pamiętajmy o adekwatności wymagań do wieku dziecka). Trudno zachować zimną krew, kiedy twój podopieczny w ramach twórczego eksperymentu pomiesza wszystkie farby i z zakupionych na pół roku zapasów plakatówek wyprodukuje litr mazi o odcieniu jednolicie burym. Ale cóż, zakomunikuj mu po prostu, że w najbliższym czasie będzie zmuszony malować błotne obrazy. Niech spróbuje przedstawić uzyskanym kolorem słońce, suknię dla Elsy z Krainy lodu albo wymarzone wakacje. Szybko się znudzi i będzie musiał wymyślić nowe techniki pozyskiwania kolorów. Nie kupuj nowych farb ani nie obciążaj rodziców koniecznością zainwestowania w nie. Kto wie, może wyniknie z tego coś ciekawego?

3. Niedocenianie nieszablonowych rozwiązań. Mowa tu o sytuacjach, kiedy dziecko wykona zadanie w sposób przez prowadzącego zajęcia nieprzewidziany, niezgodny z oczekiwaniami, ale taki, któremu nie sposób odmówić pewnej logiki. Bywamy wtedy źli, myślimy, że nieodpowiednio przekazaliśmy instrukcję albo dziecko znów nie słuchało. Być może. Ale doceńmy zaradność i umiejętność szukania własnej ścieżki w wykonywaniu zadania.

4. Niedawanie poczucia wpływu, czyli takie prowadzenie zajęć, w którym zbyt wiele działań jest projektowanych przez prowadzącego, za dużo decyzji podejmuje dorosły.

5. Prowadzący „gwiazdorzy”, czyli próbuje zaimponować grupie swoją niezwykłą kreatywnością. Uczestnicząc wraz z grupą w ćwiczeniu, rzuca pomysłami, które podnoszą poprzeczkę oczekiwań zbyt wysoko, bądź takimi, które w oczach dzieci wyczerpują możliwości rozwiązania problemu, wobec czego dalsze pomysły mogą być już tylko kopiami lub wariantami gwiazdorskich pomysłów prowadzącego.

6. Zbyt duże oczekiwania. Wyrażane zdaniami typu: „Wymyślcie coś genialnego!” słowa zachęty często przynoszą wręcz odwrotny skutek. Blokują. No bo niby mam pomysł, ale czy on jest naprawdę genialny? Może jednak lepiej się nie odzywać…

7. Ale i… zagłaskiwanie, zachwycanie się wszystkim, cokolwiek podopieczny powie lub stworzy. Dzieci nie są głupie i bardzo szybko orientują się, że nie ma co aż tak się wysilać, skoro dorosły będzie zachwycony byle czym (w tym miejscu odsyłam do artykułu o zasadach udzielania feedbacku, gdzie piszę o tym, jak sensownie wyrażać krytykę, by nie zdemotywować).

8. Podsuwanie własnych interpretacji, uzasadnień. Mowa o sytuacjach, kiedy milczenie dziecka niepotrafiącego powiedzieć nic na temat swojej pracy dorosły zalewa potokiem swoich mądrych spostrzeżeń. A na koniec patrzy na dziecko i pyta: „Czy o to właśnie ci chodziło?”. I cóż ma powiedzieć dziecko? Proponuję zadawać raczej pytania otwarte, które pomogą dziecku sformułować myśli.

9. Albo… niedopytywanie wcale, przyjmowanie tego, co dziecko stworzyło, bez słowa komentarza. Takie zachowanie może spowodować, że pomysł zostanie kompletnie niezrozumiany, wyda się więc wszystkim bezwartościowy i głupi, a autor nie będzie miał możliwości obronić swojej myśli, w której może tkwić pierwiastek geniuszu.

10. Zdumiewającym, choć wcale nierzadkim, zwłaszcza w przypadku prac plastycznych, zjawiskiem jest poprawianie po dzieciach. To nie żart! Jako mama przedszkolaka widziałam niejedną przyniesioną do domu pracę, którą… moje dziecko ledwie rozpoznawało. Dokończona, wyrównana, pokolorowana bez wyjeżdżania za linie, równiutko przycięta, starannie podpisana… – nie była już jego pracą. Wniosek dziecka: „Nie potrafię sam/sama zrobić tak, by dorosłym się podobało”.

11. Presja czasu – bywa mobilizująca, ale częściej powoduje, że traci się głowę. Pewne ramy czasowe są co prawda konieczne i warto, by podopieczni wiedzieli, w jakim czasie oczekujemy od nich efektów pracy. Ale już stanie nad głowami dzieci z zegarkiem i informowanie co pół minuty, ile czasu pozostało do końca zajęć, to dla ich twórczości zbrodnia.

12. Zbyt wiele działań związanych z rywalizacją, porównywaniem z innymi – choć dla niektórych rywalizacja bywa siłą ożywczą, to zdecydowanie częściej tłumi kreatywność. Im bardziej dzieci są skupione by być „lepsze od…”, tym gorzej im idzie.

13. Złe warunki zewnętrzne – praca w hałasie, bałaganie, chaosie, tłumie.

14. Ignorowanie warunków wewnętrznych, czyli kondycji grupy (a nawet pojedynczego podopiecznego). Zmęczenie, nie najlepszy stan zdrowia czy nastrój mogą mieć wpływ na postawę twórczą i ogólne nastawienie do wykonywanego zadania. Zmęczona górską wycieczką grupa może potraktować kreatywne wyzwanie, by stworzyła przedstawienie o swoich przygodach, jako torturę. Zbojkotuje je więc lub zrobi „po łebkach”. Ani jedno, ani drugie nie przyczyni się do rozwoju kreatywności.

15. Niejasne instrukcje, zmienne oczekiwania. Mantrą osób pracujących z grupami dzieci i młodzieży powinno być zdanie „Możecie zawsze pytać, jeśli coś jest dla was niejasne”.

16. Gaszenie kreatywności zwrotami typu „Ty jak coś powiesz…”, „Nie mędrkuj!”, „Tracimy czas przez ciebie.”, „To bez sensu.”, „To się nie uda”.

A więc poznaliście morderców. Pewnie razem ze mną potępiacie ich szkodliwe działania. Pamiętamy jednak, że pierwiastek zabójcy kreatywności tkwi w każdym z nas. I kto nigdy nie popełnił żadnego z wyżej wymienionych błędów, niech pierwszy rzuci kamień.

Maja Dobkowska – pedagożka, animatorka, trenerka i nauczycielka. Zajmuje się rozwijaniem kreatywności dzieci i młodzieży, a także osób dorosłych. Prowadzi treningi kreatywności oraz szkolenia z innowacyjności i kreatywnego rozwiązywania problemów. Szkoli nauczycieli, dzieli się pomysłami podczas warsztatów pokazujących, jak wplatać trening twórczości w rzeczywistość szkolną i przedszkolną. Jest certyfikowanym trenerem programu Odyseja Umysłu i jego entuzjastką. W wolnym czasie pisze książki i anty-kolorowanki dla dzieci. Jest mamą 6-letniej Basi i 9-letniej Zośki, z którymi lubi się włóczyć, wymyślając niestworzone historie.

Zobacz również