Barbara Pasterak

Prawo do eksperymentu

 

Amerykańska psycholożka Alison Gopnik w przekonujący sposób dowodzi, że cały okres dzieciństwa człowieka jest czasem eksplorowania, poznawania i badania, jak działa nasz świat, jakie rządzą nim mechanizmy i zależności –  wszystko po to, żebyśmy zgromadzoną wiedzę mogli wykorzystywać jako dorośli.

Janusz Korczak nazywał niemowlę „uczonym w laboratorium”. Gopnik porównuje dziecięce umysły do komputerów, które wykonują skomplikowane obliczenia. Nieustannie przyjmują różne hipotezy i sprawdzają ich prawdziwość –  czy to się nadaje do zjedzenia, czy jeśli to zrzucę, to się rozbije, czy może rozbije się dopiero za czwartym razem. Dzięki temu jako dorośli możemy sprawnie i szybko podejmować decyzje, wykonywać proste czynności. Wiemy, co jak funkcjonuje.

Skoro więc to eksperymentowanie uczy nas, jak radzić sobie w rzeczywistości, pozwala naszemu mózgowi szukać nowych rozwiązań, warto o procesie edukacji myśleć jak o okazji do nieustannego eksperymentowania właśnie. W zakresie poszukiwania nowych aktywności, technik artystycznych, relacji i doświadczeń.

Laboratorium

Formuła laboratorium zdaje się pasować tutaj idealnie. To klasyczne – chemiczne, jakie znamy choćby ze szkoły – jest tak skonstruowane, żeby bez wielkich szkód coś mogło się w nim rozlać lub wybuchnąć. Pracownicy laboratorium noszą ochronne fartuchy, żeby nie uszkodzić ubrań, oraz specjalne okulary i rękawiczki. Bierzemy pod uwagę, że poznawanie, jak działają na siebie różne substancje, czy poszukiwanie nowych połączeń wiążą się z ryzykiem. Kiedy myślimy o edukacji przez pryzmat laboratorium, w założeniu dajemy sobie prawo do tego, żeby coś mogło przekroczyć swoje ramy, zadziać się niespodziewanie, zaskoczyć nas. Pozwalamy na odkrycie zupełnie nowych rzeczy, ale też dajemy sobie prawo do błędu.

Laboratorium jest dla mnie przestrzenią eksploracji i badania, sprawdzania nowych form i nowych możliwości, eksperymentowania. Nie dzieje się jednak w próżni. Zakłada podstawy w postaci określonej wiedzy do wykorzystania, wsparcia ekspertów, konkretnych narzędzi. Tak jak w szkolnym laboratorium chemicznym obserwowaliśmy, jak reagują na siebie substancje, tak w innych sytuacjach edukacyjnych możemy przetestować nowe zastosowania, spróbować nowych rozwiązań, technik. Wszystko w warunkach pozwalających na pomyłki, ponowne próby i zmianę założeń. Warto zadbać więc o bezpieczeństwo – fachowe wsparcie, zabezpieczenie przestrzeni (czasem także i uczestników) przed ewentualnym zabrudzeniem lub zniszczeniem. Myślę, że kluczem jest projektowanie działań w taki sposób, aby ich odbiorcy nie bali się podjemować ryzyka. I elastyczne podejście do wszystkich założeń.

Sztywne i niezmienne zasady działań, czy to w obrębie projektu, czy jednorazowego warsztatu, nie mają szans się sprawdzić. Chyba że projektujemy naszą ofertę dla robotów. Kiedy pracujemy z „żywym materiałem”, jakim są ludzie – duzi lub mali – musimy mieć na uwadze, że na ich odbiór, aktywność i zaangażowanie wpływ mają setki czynników: od warunków atmosferycznych po relacje w grupie. Nawet jeśli zorganizowaliśmy w swoim życiu niezliczoną ilość zajęć, nie możemy przyjmować, że nic nas już nie zaskoczy. Nie zorganizowaliśmy zajęć dla tych konkretnych ludzi, w tym konkretnym dniu, w takim konkretnym układzie. To, co działało dziesiątki razy, w tym jednym przypadku może nie zadziałać.

Dlatego chcę zachęcić, żeby – nie rezygnując z planowania i merytorycznego przygotowania – w swoich działaniach pozostawiać jak najwięcej przestrzeni na nieprzewidywalne, na możliwość zmieniania przebiegu zajęć, poszerzenia formuły, włączenia nowych uczestników, przeniesienia akcentów, wydłużenia czasu, dodania niezaplanowanych elementów – za każdym razem z uwzględnieniem potrzeb, możliwości i predyspozycji grupy.

Nie należy bać się zmiany planów, weryfikowania założeń, nawet aneksowania grantowego wniosku ministerialnego w trakcie realizacji projektu. Odpowiedzialny proces edukacji wymaga otwartości. I to nie tylko w zakresie przebiegu czy formy, ale także projektowania celu. Pytania „Dlaczego?” i „Po co?” są ważne na każdym etapie.

Zachęcając do eksperymentowania, chcę zachęcić do wędrowania za aktualnymi potrzebami naszych odbiorców. Często o wiele cenniejsze niż zapoznanie ich z nową wiedzą będzie skupienie się na uczuciach, przepracowanie zaistniałego konfliktu, zwrócenie się w stronę bieżących wydarzeń. I pamiętajmy, że cel, z którym my przychodzimy, nie musi być celem naszych odbiorców. Dla nich ważne może być spotkanie z innym człowiekiem, przełamanie nieśmiałości, potrzeba oderwania się od codzienności, czy też po prostu dobra zabawa.

Wokół zabawy zresztą najłatwiej zbudować punkt zaczepienia do eksperymentowania. Wykorzystując gry aktywizujące, zachęcając do zrobienia czegoś w nowy sposób, do szukania nowych rozwiązań, możemy otworzyć pokłady kreatywności. Na przykład gasząc światła i pozwalając na poznawanie przestrzeni innymi zmysłami. Albo ograniczając dostępność materiałów: zamiast za pomocą kleju dziś montujemy wszystko sznurkiem.

Sama o swojej pracy staram się myśleć w kategorii kreowania sytuacji do twórczego poszukiwania. Dopiero razem z uczestnikami zajęć dochodzimy do rozwiązań, których może być tyle, ile podjętych prób. Podczas działań teatralnych, nawet jeśli pracujemy z tekstem, nie traktujemy go jako zamkniętego scenariusza. To, co najciekawsze, dzieje się na styku – doświadczeń i wyobraźni uczestników, relacji pomiędzy nimi oraz przyniesionych przez nas inspiracji.

Przy działaniach plastycznych, konstrukcyjnych warto szukać takich formuł, które nie będą wyłącznie odtwarzały jednego wzorca, lecz grupowym lub indywidualnym poszukiwaniem odpowiedzi na postawiony problem. Przerysuj te cienie, te kształty, które cię zainteresowały, zaprojektuj dowolny budynek z tych konkretnych nieoczywistych materiałów, domontuj do maszyny to, czego według ciebie brakuje.

Proces edukacji nie powinien być wykluczający. Jeśli zaproponowane przez nas działanie ma tylko jedno wzorcowe rozwiązanie, bardzo łatwo doprowadzić do sytuacji, w której ktoś poczuje się wyłączony, nie znajdzie w sobie dość odwagi, żeby sprostać wyzwaniu, bo może nie będzie potrafił tak pięknie, tak równo, tak dokładnie.

I tu nieustającą inspiracją niech będzie dla nas Laboratorium Edukacji Twórczej przy Centrum Sztuki Współczesnej Zamku Ujazdowskiego w Warszawie. Idea działań proponowana przez Marię Parczewską i Janusza Byszewskiego opiera się na szerokim pojmowaniu słowa „twórczy” –  nieutożsamianego z byciem artystą czy człowiekiem utalentowanym. Twórczość odnosi się do innowacyjnego podejścia do świata, przełamywania stereotypów, otwartości.

W tym ujęciu warto projektować aktywności w taki sposób, aby nie dało się ich rezultatu ocenić w kategoriach „dobrze” lub „źle”. Proponujmy zadania otwarte, z nieograniczoną możliwością rozwiązań. Punkt ciężkości zostanie wtedy przeniesiony z zewnętrznego autorytetu, który ocenia, na wewnętrzne poczucie, że uczestnik zrobił coś w zgodzie ze sobą, swoimi odczuciami, swoim doświadczeniem. Bo o doświadczenie przecież w gruncie rzeczy chodzi. O odkrywanie swoich potencjałów. Przełamywanie ograniczeń.

 

Barbara Pasterak –  animatorka, edukatorka, pedagożka teatru, instruktorka zajęć twórczych. Obecnie zawiaduje edukacją w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka w Krakowie, ale pomysłów zwykle ma więcej, niż da się pomieścić w obrębie jednego etatu. Współzałożycielka i prezeska Fundacji Animatornia – twórcze działania. Absolwentka programu Młode Menedżerki Kultury Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”. Miłośniczka ludzi dużych i małych.

Zobacz również