Zespół Pieśni i Tańca Świerczkowiacy

Świerczkowiacy. Model wzrostu, cz. 5

Niby sport, a jednak kultura

Świerczkowiacy są przykładem, że rozwijanie kultury fizycznej może iść w parze z rozwojem kultury osobistej oraz uznawanej za przestarzałą czy wręcz martwą kultury ludowej. Przychodzą tu dzieci, które chodzą też do szkoły muzycznej, ale są i takie, które po zajęciach Małych Świerczkowiaków grają w piłkę nożną i wcale nie lubią polskiego ani plastyki. Ale jednak się tu odnajdują, ponieważ zespół sprawia, że dobrze czują się w swoim ciele i w środowisku rówieśników. Kulturę ludową chłoną niejako przy okazji rozwijania zdolności ruchowych i wokalnych. To dla nich naturalne. Dzieci aklimatyzują się tu bardzo szybko – od pierwszych zajęć ćwiczą z innymi. Jeśli na tych zajęciach nie znają tekstów piosenek, to na drugich już coś pamiętają, a na trzecich śpiewają jak z nut. W tańcu i śpiewie momentalnie gdzieś gubią się złe emocje.

Marta Cichoń zachęca wszystkich, żeby próbowali i pracowali. Mówi, że nie ma dziecka, które nie potrafiłoby tańczyć i śpiewać. „Każde dziecko rodzi się tancerzem i naturalnie reaguje na muzykę przez pierwsze lata życia. Rolą dorosłych jest pomagać dzieciom jak najdłużej doskonalić wyczucie rytmu, a tymczasem najczęściej jedyne, co dorośli robią, to jak tylko dziecko idzie do szkoły podstawowej i siada w ławce, starają się, żeby jak najszybciej o tańcu i śpiewie zapomniało”.

Wiesława Hazuka, która po kontuzji ręki wróciła do pracy wcześniej, niż zalecał lekarz (łamanie zaleceń lekarskich jest u Świerczkowiaków notoryczne), energicznie tłumaczy, że przecież „ruch to jest życie. A jeśli jeszcze jest to ruch, który człowiek lubi, z którym się w pewien sposób identyfikuje, to najpiękniejsze, co może w życiu być. Ja bym sobie nie wyobrażała siedzieć cały czas w biurze i przekładać kartki, i patrzeć w komputer, chyba dawno by mnie już tu nie było”.

Postawa ciała i dobra dykcja to „produkty uboczne” treningu w zespole. Nawet jeśli uczniowie pochodzą na zajęcia tylko jakiś czas, to zostawi on na nich ślad. „Wanda Zach, nasza wieloletnia choreografka i mój osobisty autorytet, prawdziwa dama, zawsze mówiła, że ona bezbłędnie rozpoznaje tancerzy czy byłych tancerzy nawet w tłumie na ulicy, jak po prostu idą. Osoby, które w dzieciństwie tańczyły, zawsze będą inaczej chodzić, bo będą mieć lepsze wyczucie swojego ciała i ruchów” – tłumaczy Katarzyna Kokoszka, która jednak przyznaje, że aż takiej intuicji, jak pani Zach, jeszcze nie ma.

Właściwie nie robią nic niezwykłego – zajęcia taneczne, zajęcia ze śpiewu; podział na grupy dziecięce, młodzieżowe, dorosłych; wyjazdy na festiwale. Przecież takich zespołów jest wciąż sporo, a jeszcze niedawno były normą w prawie każdym mieście i na niemal każdej wsi. Na pewno siła Świerczkowiaków bierze się z ich profesjonalizmu oraz utrzymywania wysokiego poziomu technicznego i merytorycznego. Niezwykle istotne jest też zachowanie pewnej kultury organizacyjnej, która czerpie najlepsze wzorce z tradycji wcześniejszych pokoleń. Na wyjątkowość Świerczkowiaków składają się aura przedwojennej szkoły dobrych manier i charakterystyczny dla czasów przedkomputerowych zwyczaj codziennej, lokalnej integracji: żeby tak po prostu wyjść z domu, uczestniczyć w próbach amatorskiego zespołu, żeby miło spędzić czas z przyjaciółmi, poruszać się, pośpiewać. Nic wielkiego…

Zobacz również